Para: seks jest mniej praktykowany w USA. Konsekwencje - iO Donna

Kilka tygodni temu na łamach New York Times dziennikarka Magdalene J. Taylor grzmiała „Proszę, wróć do seksu!”. Deklaracja nie tylko intencyjna, ale i polityczna, powrót do „normalności” po długim okresie samotności. Otucha po zniechęcających danych, które wyłoniły się z badań przeprowadzonych w USA, które pokazały, jak bardzo są to najbardziej „bezpłciowe” lata amerykańskiego społeczeństwa. „Z pewnością pandemia miała na to istotny wpływ, ale nie jest to jedyny czynnik, który należy wziąć pod uwagę, wręcz przeciwnie” zaczyna wyjaśniać dr Tony Genovese, psychoterapeuta EMDR.

Para, kiedy seks wychodzi ze wspólnego życia

Artykuł „Uprawiaj więcej seksu, proszę!” opiera się na badaniach przeprowadzonych przez General Social Survey, historyczny amerykański instytut, który od 1972 roku analizuje zwyczaje Amerykanów, z których wynika, że około jedna czwarta populacji nie uprawiała seksu w 2020 roku. Dokładniej, 30% mężczyzn ma 30 lat, a w 2021 roku jedna czwarta kobiet poniżej 35 roku życia. Jak tłumaczy dziennikarz, w latach 90. Amerykanie twierdzili, że uprawiają seks przynajmniej raz w tygodniu. Teraz nie osiągają nawet 40%.

Ale to nie jest tylko kwestia seksu, ponieważ ludzie rzadko wchodzą w nowe związki, a tym bardziej nie mieszkają razem. Do tego stopnia, że można mówić o „epidemii samotności”. A co z Włochami? Najnowsze dane pochodzą sprzed pandemii: w 2019 r. Censis wykazał, że Włosi w wieku od 18 do 40 lat są średnio zadowoleni ze swoich relacji seksualnych, które również praktykują na co dzień.Potem przyszła pandemia, a wraz z nią szereg konsekwencji.

Jak covid-19 wpłynął na seks

«Z pewnością przyczyniło się do tego pojawienie się pandemii COVID 19. Środki dystansowania społecznego, których musieliśmy przestrzegać, aby się chronić, silnie warunkowały sposób, w jaki się odnosimy. Pomyśl, ile razy powstrzymywaliśmy się od podania ręki lub pocałunku na powitanie, przytulenia, by wyrazić nasze uczucia, albo unikaliśmy zaproszenia kogoś do domu na obiad”. Paradoksalnie, jak kontynuuje ekspert, jeśli przed pandemią bliskość była synonimem bezpieczeństwa, to teraz już nie z konsekwencjami także na poziomie seksualnym.

Nie wspominając o konsekwencjach, w tym inteligentnej pracy: «Promocja „trybu online” w wielu obszarach, nie tylko pracy, ale także szkoleń, znacznie zmniejszyła szanse na poznanie i poznanie nowych ludzi.I wiemy, jak możliwości w miłości są ściśle powiązane z tym, co powszechnie nazywa się „chemią”: w rzeczywistości nawet u ludzi, choć w znacznie mniejszym stopniu niż u zwierząt, feromony płciowe wydają się odgrywać rolę w aktywacji dynamiki uwodzenia , nie wspominając już o wszystkich innych sygnałach, które są zmieniane lub zawodzą podczas interakcji przez ekran”.

Akceptacja seksualna i społeczna

Ale jest o wiele więcej. W rzeczywistości istnieją czynniki, takie jak status społeczny, które mają ogromny wpływ na życie pary. „Jak powiedział amerykański ekonomista R. Solow: «Żyjemy w społeczeństwie, w którym status społeczny i samoocena są silnie powiązane z zatrudnieniem i dochodami». To stwierdzenie skłania do refleksji nad tym, jaką wagę przywiązujemy do pracy oraz ile czasu i przestrzeni zajmuje ona w organizowaniu naszego dnia ze szkodą dla innych fundamentalnych aspektów naszego życia. I jakże nie przywołać Baumanowskiej koncepcji „społeczeństwa i płynnej miłości”? Które, jeśli z jednej strony wydają się stwarzać przestrzeń dla możliwości przeżywania emocji wolnych od przymusu moralności i presji społecznej, które od dawna sprzyjają wyparciu innych niż kanoniczne relacji, z drugiej niosą ze sobą im pewną dozę niepewności ».

W tym sensie relacje stały się bardziej płynne, ponieważ są pod silnym wpływem otaczającej rzeczywistości. Nie tylko to, ale w tej epoce często mamy do czynienia z tą ideą doskonałości, która, jeśli nie zostanie osiągnięta, sprawia, że czujemy się nieadekwatni, kwestionując w ten sposób wszystko i negatywnie wpływając na to, co jest naturą ludzką, czyli tworzyć wspólnotę i partnerstwo.

Gdy strefa komfortu jest ujemna

Logiczną konsekwencją jest to, że wielu zaszyło się w „strefie komfortu”, aby bronić się przed możliwymi relacjami zewnętrznymi: „Możliwość nawiązania intymnego i trwałego związku wynika z osobistej chęci pokazania własnej wrażliwości! Ale jak bardzo dzisiejszy człowiek, tak „broniony”, czuje, że może zaryzykować pokazanie się, pozwolić sobie na bycie sobą, postawić się na szali? Bardzo często niestety wydaje się, że pozostajesz w „patrzeniu na świat przez iluminator”, a więc sieci społecznościowe i aplikacje randkowe. Podążanie w tym kierunku może oznaczać dla dzisiejszego człowieka prawdziwe doświadczenie emocjonalnej deprywacji, z nieuchronnymi reperkusjami na poziomie osobistego i wspólnotowego dobrostanu.Wiemy, że nasza samoświadomość rozwija się poprzez interakcję z innymi i jest odzwierciedleniem oceny innych i rozważań na nasz temat. Logiczne jest zatem, że poczucie własnej wartości może się pogorszyć, gdy brakuje nam dobrych i zdrowych relacji”.

Jak wyjść z tego mechanizmu?

Podejmując ponownie ryzyko, pokazując się, kim się jest, z własnymi słabościami i mocnymi stronami: „To koszt, który trzeba zapłacić, aby móc zasmakować dreszczyku prawdziwych spotkań, które mogą oddać tym, którzy chcą zaakceptować to wyzwanie kontaktu z własnym i cudzym pięknem oraz uwolnienia się od zniekształconych schematów poznawczych” – podsumowuje ekspert.

Interesujące artykuły...