Dlaczego nigdy nie mamy czasu?

Gdy byłam na zajęciach jogi o 5.30 rano (przed wschodem słońca!), a potem tego samego popołudnia moderowałam konferencję we Florencji, pociągiem w obie strony z Mediolanu, zadzwonił dzwonek . Zastanawiałam się wtedy, jak bardzo można wydłużyć dzień, mój dzień, i dlaczego uważam go za pojemnik, do którego wkładam do wieczora szereg zobowiązań, czasem nawet niepriorytetowych. Przed wyruszeniem w kolejny maraton następnego dnia.

Nigdy nie mamy czasu!

To są rozważania, które powstały po "odkryciu" , że czas naszego istnienia jest ograniczony: to tylko cztery tysiące tygodni, jeśli dożyjemy osiemdziesiątki. Liczba, która staje się skandalicznie rzadka i jeszcze bardziej szczątkowa, jeśli pomyślimy o tym, ile czasu marnujemy na bezużyteczne czynności. Albo że nas to nie obchodzi.

Aby wyjaśnić naszą kosmiczną znikomość: dąb może przetrwać nawet pięćset lat, a rekin grenlandzki osiąga dojrzałość po stu pięćdziesięciu latach. Na przykład dzisiaj osiągnąłem 2808 tygodni życia. Czuję niepokój, szczerze mówiąc. Oblicz swoje tygodnie, a myślę, że poczujesz to samo (rok ma 52). Mamy termin, ale udajemy, że o tym nie myślimy. Oszukujemy się, że posiadamy czas, ale on ucieka.

Po co nam 48 godzin dziennie?

Zastanówmy się: w końcu mówimy o abstrakcyjnym pojęciu, którego nie możemy stworzyć, odłożyć na bok ani zachować, aby użyć go innego dnia, wypala się teraz, gdy nim żyjemy.Dlaczego więc ciągle powtarzamy, że potrzebujemy 48-godzinnego dnia pracy? Dlaczego biegniemy zdyszani po tysiącu zobowiązań, nie zatrzymując się, by zastanowić się nad tym momentem i tym, czego tak naprawdę chcemy? Jest późno, jest późno! Zapytał o to angielski dziennikarz Oliver Burkeman, autor książki Jak mieć więcej czasu (Vallardi), która według New York Timesa stała się bestsellerem.

Burkeman, felietonista The Guardian, był zirytowany tyranią rąk i zwykłą mantrą „Skończę to wszystko do wieczora”, pomiędzy przepełnionymi skrzynkami e-mailowymi i dziećmi do naśladowania. Pewnego dnia znalazł więc trochę czasu dla siebie i poszedł usiąść na ławce w Central Parku (mieszka między Londynem a Nowym Jorkiem). Tam, trochę jak Budda, miał oświecenie. I zrozumiał, że im bardziej starał się zarządzać czasem każdą możliwą techniką, tym więcej nowych zobowiązań pojawiało się między frustracją a zmęczeniem (najbardziej znaną techniką jest technika „pomidorowa”, która dzieli dzień na interwały z timerem).

Jest późno, jest późno!

Moralny: sporządził dekalog, w którym oprócz rady sporządzenia dwóch list rzeczy do zrobienia – jednej realistycznej, a drugiej utopijnej – proponuje przede wszystkim wyzdrowienie z bezczynności. Podnieś rękę, jeśli miałeś – i dałeś sobie – możliwość praktykowania tego w ostatnim czasie. Żadne, rzeczywiście. Wszyscy jesteśmy jak Biały Królik, który w Alicji w Krainie Czarów zawsze krzyczy: „Późno, już późno”.

«Jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy wielozadaniowi i produktywni», wyjaśnia Burkeman. «Aplikacje eliminują czekanie, pozwalając nam wezwać taksówkę lub zamówić pizzę po prostu za pomocą telefonu. Całe modele biznesowe opierają się na liczbie sekund, które użytkownik czeka, aby zobaczyć, na przykład, załadowanie strony w sieci, ale jeśli się nad tym zastanowić, nie robią nic innego, jak tylko zwalniają miejsce na nowe zobowiązania, w których nieustannie chcemy pokazać, jak wydajni i zorganizowani jesteśmy».

Patrz w przyszłość

Prawda jest taka, że żyjemy stale rzutowani na wyimaginowaną przyszłość. „Tego dnia, siedząc na ławce, zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będę w stanie całkowicie wyeliminować mojej „listy rzeczy do zrobienia”, ponieważ i tak by się powielała bez przerwy. Dobre wykorzystanie czasu oznacza mniej kontrolowania go, a więcej przeżywania. Dziś ograniczam się do skondensowania moich kreatywnych projektów do trzech godzin dziennie, a następnie pozostawienia otwartych opcji tam, gdzie przede wszystkim jestem ja. Przede wszystkim „nieosadzone” technologie».

Właśnie o to chodzi: jak chcemy spędzać czas? Czy chcemy żyć na taśmociągu dzień po dniu, czy nadać sens dniom?

Czas to my

«Wszystkie jesteśmy zaszufladkowane do ról społecznych jako matki, żony i pracownice, i przez większość czasu określamy się poprzez nasze zobowiązania, „Muszę zrobić to czy tamto”», wyjaśnia trenerka czasu Flora Andreoli.„To nie przypadek, że moimi klientami są menedżerowie lub rodzice z napiętym harmonogramem i manią kontroli. A jeśli zamiast tego zastanowimy się nad naszą tożsamością i zadamy sobie pytanie, czy naprawdę jesteśmy szczęśliwi? Często odpowiadają mi: „Och, może bym wybrał”. Nie tylko zawsze istnieje alternatywa, ale jeśli dokonasz małej introspekcji, odkryjesz również, że istnieją dziesiątki innych możliwości. Po prostu nie chcemy ich widzieć, więc nie wychodzimy z naszej strefy komfortu”.

Ucieczka od siebie

Tymczasem jednak czas nigdy nie wraca, by zacytować tytuł piosenki Fiorelli Mannoia. Według psychologa i pisarki Selene Calloni Williams, założycielki szamańskiej jogi i świeżo upieczonej autorki Daimona (Piemme), pytanie jest zbyt duchowe i kulturowe: wszyscy uciekamy od kobiecości, to znaczy od duszy. «W naszym patrycentrycznym społeczeństwie wolimy uciec od samych siebie, aby nie utożsamiać się z naszą misją. Przecież o wiele łatwiej jest pozostać w powierzchowności rzeczy z tysiącem zobowiązań niż „rozpoznać siebie”.A potem „ukrywamy się” nawet oglądając seriale telewizyjne każdej nocy. Ale jeśli jesteś zajęty, jak udaje ci się przeżywać emocje?».

Żeby mieć czas trzeba być a nie robić

Być i nie robić, a więc. Jednak jeśli chodzi o zarządzanie pracą, być może coś się zmienia: „Dzięki inteligentnej pracy koncepcja „równowagi między życiem zawodowym a prywatnym” stała się istotną kwestią w firmach. Zrozumiano, że dobro organizacji nie może być oddzielone od dobrobytu jednostek” – wyjaśnia Maria Zifaro, współpracownik Business Organization na Universitas Mercatorum w Rzymie. „Zmieniło się podejście do wydajności: nie mówimy już o kontroli, ale o koordynacji. Świadczy o tym zjawisko „pracy na południe”: tysiące ludzi zdecydowało się na powrót do domu, na południe i eksperymentowanie z innymi rytmami zawodowymi. Rezultat: prace i tak są kontynuowane, ale przebudowane”.

Dla Burkemana sekretem może być poddanie się temu, co Niemcy nazywają Eigenzeit, wszystko w swoim czasie. Życie bez obsesji robienia wszystkiego lub zastawiania przyszłości. W rzeczywistości zgłosiłem się na ochotnika do udziału (również) w etapie e-roweru Giro-E 2022 z kobiecą drużyną iO Donna. Na razie jestem z niego zadowolony. To czy dotrę do mety to już inna sprawa

Interesujące artykuły...