Covid i pary: sceny z „wymuszonego” współistnienia

Miłość i seks

Wreszcie tu jesteśmy. Dwa serca (ponad pięćdziesiąt) i chata (że tak powiem). Dopiero ogólnoświatowa pandemia przekonała go, by mieszkał pod jednym dachem. Oczywiście tymczasowo. Żadnych pospiesznych kroków: mamy za sobą „tylko” 40 lat zaangażowania… Ale nie tylko my. Wielu, w tym przyjaciele i znajomi, zaczęło żyć razem z powodu zakazów podróżowania narzuconych przez środki przeciwko Covid. Ci, którzy do tej pory stracili wszelką nadzieję, że zobaczą nas „osiadłych”, biją brawa. I marzy o dzikich weselach po szczepieniach. Nowi konkubenci minimalizują: „Więc dotrzymujemy sobie towarzystwa i możemy na zmianę chodzić na zakupy”, „W razie potrzeby nie będziemy sami”. Bez telefonów do przyjaciół („Nie mogę w to uwierzyć! Ale wiesz, że dzisiaj on …” i tak dalej, z anegdotą), mieszkanie z Alessandro to nieustanna niespodzianka.

Dopóki szczepionka nas nie rozłączy

Wszystko zaczęło się, gdy wojskowo zająłem jego dom na Sycylii, regionie mniej zagrożonym zarażeniem niż Lombardia. Ja w inteligentnej pracy, on w pracy w Mediolanie, wieczory spędzane przy telefonie godzinami, jak w dni uniwersyteckie. Potem bomba: wraca do Syracuse, również inteligentnie pracując. A przyjaciele, od razu do rzeczy, obnażyli pełzającą, niebieską lęk przed wspólnym pożyciem: „Czy jesteś szczęśliwy?”; „Odłóż wszystkie swoje meble na miejsce!”; „Ale czy naprawdę jesteś szczęśliwy?”; "Co ty mówisz! Po prostu trochę posprzątałem! ” Prawdę mówiąc, stworzyłem niezły bałagan, opróżniając wszystkie szafy i rozrzucając zawartość wszędzie, aby spróbować uporządkować książki i piękną haftowaną bieliznę odziedziczoną po cioci i zamkniętą na dziesięciolecia w każdym użytecznym kącie mieszkania. Wieczorem przed przyjazdem wynajmującego muszę szybko sprawić, by dwa „place budowy w toku” zniknęły, jak cheyenne wymazując każdy ślad mojego przejścia w szafach-szafach, szufladach i szczelinach. Tak, będzie narzekał, gdy dowie się, że słoik z solą również odwróciłem z cukrem. Na zewnątrz wszystko jest jak dawniej, ale wewnątrz wydarzyła się rewolucja. To prawda, książki należą do niego, ale jak może pomyśleć, że mogę mieszkać w domu, w którym prace Borgesa są porozrzucane na każdej półce? Czy może to być „twórczy chaos”? Więc zbieram je wszystkie i ustawiam w szeregu. I tak robię dla tekstów teatralnych, muzycznych, klasycznych, poetyckich i tak dalej w zakresie katalogowania. Właściwe załatwienie sprawy rozjaśnia umysł. Napisali nam bestsellery, prawda? Ale przywołuje wspomnienia: nie wiedziałem, że w jego bibliotece jest także moje życie, tomy, które mu dałem na początku naszej historii, dedykacje, a nawet przedmioty, które należą do mnie io których zapomniałem. Potem geniusz, którego nawet Marie Kondo: włożyłem jej wczesne pisma do starej skórzanej walizki i voila, pojawiły się ponownie i w zasięgu ręki, książki, których nie znaleziono od dziesięcioleci. Ostatni ruch: daj opiekunowi sery, których nie je, wyrzucone z lodówki. Jaka wielka szkoda!

Zimny test

Przyjedzie dzisiaj: kupuję jego ulubione jesienne słodycze i czekam na niego. Z odrobiną niepokoju. Jak będzie mieszkać w tym samym domu? Czy udało nam się wspólnie świętować 40 lat tylko dlatego, że nigdy nie próbowaliśmy? Będziemy walczyć? Ile? Czy będę musiał się spakować i wyjechać? Co się z nami stanie? Jego bagaż podręczny sprowadza mnie z powrotem na ziemię. Zamiast płaszcza, o który prosiłem z domu, przyniósł mi tylko cztery bawełniane koszulki z długimi rękawami, aby stawić czoła zimie. Dla siebie prawie nic poza swetrem cenionym przez ćmy. Z drugiej strony w walizce znajduje się siedem tomów W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta. No cóż, przy globalnym ociepleniu zimno to wspomnienie, ale tylko cztery koszulki ??? Ale pocieszamy się spacerami nad morzem w blasku księżyca, z obiadami w super bezpiecznej odległości z dwóch stron stołu, jak w kreskówkach o arystokratach, którzy muszą podnosić głos, aby ze sobą porozmawiać. Dzięki „Jesteśmy w tym samym pokoju, ale z maską”. Niezbyt romantyczne, ale na pewno. Dba o mnie. Ogranicza moje wydatki Każdego dnia wymyślany jest nowy dekret pełen ograniczeń. Ja natomiast martwię się tylko o wtargnięcie do nieużywanych przez niego pomieszczeń. Nie mówiąc nam, podzieliliśmy je po równo: trzy dla niego, trzy dla mnie, po jednej łazience. Kuchnia należy do nas obojga. Po prostu nie: na balkonach i na tarasie mam wyłączność. Alessandro na doniczkach z sukulentami, które rozmnożyły się w nadmiarze, nie mówi ani słowa. Ale jest jasne, że wcale nie jest przekonany, że po naszym powrocie do Mediolanu kaktusy i gnojki będą żyć bez leczenia.. Patrzy na nich, jakby byli skazani na śmierć. I pyta mnie, skąd to pochodzi. - Twój wujek mi je dał. „To zostało mi w prezencie wyrzucone z balkonu przez starszego sąsiada”. „Przeszedłem przez balustradę i ściąłem gałązki z opuszczonego ogrodu”. „Oferty specjalne z supermarketu”. «Pamiątki z wakacji». „Powiedzmy, że je kradniesz” - przerywa, uśmiechając się. «Nie kradnę ich !!! Daję drugą szansę samotnym i porzuconym roślinom ».

Są tacy, którzy śpią i tacy, którzy malują kulki

Jeśli po tygodniu wspólnego życia zdumiewa go mój na wpół zablokowany zielony kciuk, zauważam pierwsze odkrycie: mężczyźni jedzą. Ale ile jedzą! Żaden wydatek nie wystarczy. Natychmiastowa konsultacja telefoniczna między mieszkającymi razem przyjaciółmi. Odpowiedź z Mediolanu: „Oszalałeś? Jesz DWA RAZY dziennie ??? Codziennie? My tylko wieczorem. Rano iw południe nie spotykamy się nawet w kuchni ». Odpowiedź od Syracuse: «Oczywiście jemy na obiad !!! Dlaczego nie?”. Mówiąc ściślej, Alessandro biesiaduje również rano: pięciogwiazdkowe śniadanie w formie bufetu. I do diabła, bądź chudy. Uczta owszem, ale wśród zapachów smażonych, bo gdy się budzi, na ogniu stoją już garnki. Wstaję wcześnie, on kładzie się spać późno w nocy. Nie mógł wiedzieć, że poza pracą wszystko robię tylko wtedy, gdy mam na to ochotę. Gotowanie czy zakupy stają się więc przyjemnością, a nie obowiązkiem. Czy gotuje przed obiadem lub kolacją? Przychodzi mi do głowy naturalnie ugniatanie klopsików o siódmej rano, aby o świcie zrobić dżem z pigwy. Jego wyraz twarzy jest bezcenny, gdy po przebudzeniu widzi, że zajmuję się malowaniem bombek, pakowaniem lawendy, sadzeniem sukulentów na tarasie. - Ale czy zawsze robisz to wszystko rano? „Tak, skoro nie chodzimy do teatru późnym wieczorem”. Czynności wykonywane w absolutnej ciszy, aby nie przeszkadzać mu. Pożegnanie z pełną mocą. Teraz, gdy nie śpi, na gramofonie umieszcza tylko winyle operowe.

Małe zaniedbania ratują spokój

Koegzystencja przynosi również drobne satysfakcje. Czy zawsze mnie zarzucałeś, że jestem skąpcem? Teraz jest zdumiona, kiedy wracam do domu zawsze pełen nowych ciuchów. A ja, który z natury byłby raczej skrępowany, uczę się wyrafinowanej sztuki ratowania rodziny przez zaniedbania. Wszystkie przedmioty oznaczone jako „bezużyteczne i zagracone szafki” są „kupowane dla mojego domu”. Czy chcemy przyjrzeć się Twoim wadom? Wiedziałem, że to bałagan, ale dosłownie bawienie się w (jego) domu ratuje go przed histerią, kiedy znajduję na wpół ściśniętą tubkę pasty do zębów, każdy słoik otwarty i niezamknięty, pęcherzyki pigułek po wyjęciu z pudełek, kurtkę na sofie, buty niedopasowane, zwinięta piżama, w skrócie, wszystko zabrudzone na pierwszy rzut oka. Jest otwarta wojna tylko w jednym: kto może zmywać naczynia. Kupowanie zmywarki to mrzonka i oboje oszukujemy na zmiany. "Naczynia? Ale gdybym myślał o tym przez dwa dni! ». - Słuchaj, pamiętam to bardzo dobrze, gotowałeś, zostawiając stosy brudnych garnków. - A co, jeśli wczoraj zjedliśmy szynkę i mozzarellę? „Boże, muszę uciec, za pięć minut mam spotkanie wideo na temat Zoom”. Ta przygoda też się skończy. Szczepionka przyjedzie i każdy z nas wróci do domu. Albo nie? Kto wie. A jeśli to nie ślub, to i tak wzniesiemy toast.

Interesujące artykuły...