Jak zacząć od nowa po zakończeniu romansu? Odpowiada Estera Viola

Droga Estero,

Nazywam się V., mam dwadzieścia (właściwie 19) lat i mam złamane serce. Pod koniec zeszłego roku zostawiło mnie coś, co uważałem za jedyne na zawsze (jakie naiwne, jakie głupie): byliśmy razem przez pięć lat. Wszystko to wydarzyło się tuż przed moim wyjazdem do Mediolanu na studia. Od tego czasu w taki czy inny sposób przeżyłem, mimo że wiele razy myślałem o katastrofie statku. Święci przyjaciele i święci przyjaciele. Zdałem egzaminy, uczęszczałem na lekcje, wyszedłem kilka razy, wypiłem trochę spritzu. Zapisałem się nawet na siłownię.Odbyłem kilka rozmów, ale uciekłem, gdy rozpoznałem w innych „te same rzeczy, które (zrobiły, zrobiły, powiedziały)”. I jak teraz o tym myślę, to nawet wydaje mi się to trochę głupie, bo przez pięć lat było tyle czasu na zbyt wiele rzeczy, że nie jestem w stanie ich wszystkich wyeliminować.

No cóż, czas minął. Jak? Nie wiem. Może gdzieś w głębi duszy wciąż miałam nadzieję? Myślę.

Teraz dzięki relacjom na Instagramie odkrywam, że ma jeszcze jedno i znowu tonę. Widzę go skrystalizowanego na tym zdjęciu i zadaję sobie pytanie: czy to on? Ten, z którym byłam? Płaczę i powtarzam w kółko: co za wpadka, mam dość chorowania.

Zdjęć, wiadomości, czatów, małych przemyśleń nie dotykałam: wszystko nadal jest na swoim miejscu. Teraz chciałbym otrząsnąć się z tego dawnego życia, jakby było kupą kurzu. Po prostu to odrzuć. Czy to możliwe? Muszę zacząć od nowa, ale jak? Dlaczego on a nie ja?

Wiem, że moja wiadomość wyda Ci się absurdalna z tysiąca powodów. Nienawidzę tych dwudziestu lat i chętnie zamieniłbym się na czyjeś pięćdziesiąt. Ale czy jest 100% gwarancja, że ten ból, ta „nieufność”, jak to my mówimy, minie?

Z góry dziękuję za cierpliwość. Uścisk, V.

Odpowiedź Ester Viola

"

Ester Purple

Drogi V., porozmawiajmy o Tobie i o mnie,

porozmawiajmy o nas, mówię do ciebie o przyszłości, o tym, jak byliśmy po dwudziestce (a nie teraz). Byliśmy głupcami. Nie ma lekarstwa, nie ma ratunku. Dwadzieścia lat jest po to, by je wyrzucić. Nie ma nic innego, co się liczy, wtedy oczywiście są wybrani szczęśliwcy, którzy dobrze się bawili, mają dobre przyjaźnie, dobre rodziny, dobrych chłopaków. Ale w koszyku są tak małe, że wszystkie zaniedbujemy.

Chciałbym, żeby to uspokoiło twoją duszę. To nie ty, tak się sprawy mają.

Kolejna gorzka, ale decydująca uwaga: czas przestać myśleć o sobie w najgorszym możliwym świecie. Chodzi o to, że każda dekada cierpi z miłości na swój sposób.

Dwadzieścia lat temu miałbyś do czynienia z pytaniem „czytałeś czy nie?”. Jeszcze raz opowiem o niekończącej się żałobie po SMS-ach bez odpowiedzi.

Co się stało: sprawdziłeś czy dwieście pięćdziesiąt lirów kosztu SMS-a zostało odjęte od kredytu. Gdybyś był biedniejszy, miałbyś potwierdzenie, że musiałeś być jeszcze bardziej zdesperowany: czytała iw najlepszym przypadku grała na zwłokę, w najgorszym w ogóle by nie odpowiedziała. W obu hipotezach, w nokijskiej szarości ekranu ujrzelibyście w znaku wodnym, w kosmicznej pustce braku powiadomień, słowa „nic mu na tobie nie zależy, picceré”. I to sprawiło, że chciałeś zadzwonić. I nie musiałeś dzwonić.

Zacznij od wczoraj, zacznij od dzisiaj

Nokia była bardzo uczciwym telefonem komórkowym, nie było miejsca na złudzenia.

Ale jeszcze nie powiedziałem ci najlepszego. Mówię o przerażającym „ostatniej nocy byłem na terenie bez pola”, które niezliczeni żałobnicy przynieśli Achajom (nam, starym ludziom).

To był czas, dwadzieścia lat temu, kiedy jeszcze robiłeś różne rzeczy, widywałeś się z ludźmi i czasem telefon się wyłączał. I powiedzmy, że w sobotnią noc o 23:40 był (wydawało nam się, że był) tylko jeden powód, żeby to wyłączyć. I nie można było nawet liczyć na usługę (jeszcze nie istniała) „użytkownik jest teraz ponownie dostępny”, przynajmniej na powrót alarmu dziesięć minut później. Nic, nie upierać się dłużej, było tylko to, czego zawsze chciałem. Chciałem bardzo mocno. Chciałem nigdy więcej o tobie nie słyszeć i żeby ktoś związał mi ręce za plecami.

Krótko mówiąc, zawsze znajdowaliśmy sposób na pogorszenie sytuacji, gdy ktoś nas nie chciał. Czasami wymyślając to.

I jeszcze, i jeszcze.

Zaczynać od nowa: lepiej wiedzieć czy nie wiedzieć?

Może nie do końca się mylisz mówiąc, że to jest piekło. W wieku dwudziestu lat nie miałem kolorowego filmu nowego szczęścia tego, który złamał mi serce.

Szklanka do połowy pełna: może przydałoby mi się. Domyśliłbym się tego wcześniej. Tracisz trochę zdrowia, ale zyskujesz prędkość.

Stary dylemat sentymentalnych katastrof zawsze pozostaje aktualny: lepiej wiedzieć czy nie wiedzieć?

Wiedząc, a potem załamując się, a potem jakoś znajdując siłę, by wrócić na kolana.

Nie wiedząc, a więc puszczając w obronę wyobraźnię, a potem mija czas i że utrata nadziei to kropla po kropli.

Nie mylisz się nawet myśląc, że zraniona miłość, brzydsza niż jest teraz, nigdy nie była. Nie masz racji, jeśli nienawidzisz tych lat przymusowej globalnej koegzystencji. Najgorzej jest, jeśli chodzi o łączenie ze sobą dwóch osób. Wtedy zdajesz sobie sprawę, w jakim sensie miłość jest cudem. To cud, jeśli to się stanie. Ten zazębiający się stoper i kalendarz dwojga, którzy się odnajdują i nie pozwalają się zgubić.

Jak mi idzie? Czy jestem dobry w zapominaniu, zaczynaniu od nowa, odpuszczaniu, byciu szczęśliwym? „To dziwne, co dzieje się z ocenami i wieloma innymi rzeczami w życiu: nigdy tak naprawdę nie rozumiesz, czy jesteś blisko trójki czy ósemki” - pisze Francesco Piccolo w książce The Animal I Bring Inside.Wydaje mi się, że wszystko w życiu tak się zachowuje.

Przeczytaj wszystkie odcinki „Wadliwe związki Ester Viola” tutaj.

Interesujące artykuły...