Rodzice i dzieci: tak blisko, a tak daleko

Rodzice i dzieci. Wzrok dziecka, które przecina zdjęcie na pół, jest odwrócone: patrzy na nas. Te oczy to dwie szparki i są równoległe do bagietek z chlebem przywiązanych do roweru: mężczyzna pedałuje przed dzieckiem i idzie do przodu. Wszyscy idą naprzód, spokojnie. Jak łatwe rzeczy, tak jak życie. Zdjęcie – zatytułowane Prowansja, Francja. 1955 – część Elliotta Erwitta. 100 fotografii, wystawę, którą można zwiedzać do 16 października w Muzeum Diecezjalnym w Mediolanie, poświęconym wielkiemu amerykańskiemu fotografikowi, który kochał dzieci. Nie tylko w kadrach. Erwitt spłodził sześcioro dzieci i dużą liczbę wnuków.I jako dziecko on też musiał mieć taki wygląd: rzeczywiście, wszyscy go mieliśmy. Ukośne, uchylone, ukradkowe i ulotne.

Oddzielenie rodziców od dzieci

Crescendo odnajdujemy żelazną barierę, na której zbiegają się dzieciństwo i wspomnienia: podsumowując radości i niepokoje, dystansujemy się i domagamy bliskości. A jeśli ci pierwsi przejmą kontrolę nad drugimi, pomoże nam w tym dziecięce spojrzenie: znajdziemy odpowiedzi na pytanie, dlaczego oddaliliśmy się od rodziców, pośród śladów rodzinnych urazów i okruchów skamieniałych emocji. Wszystko gromadzi się w oczach dziecka, a historie dorosłych dzieci, które zerwały więzi z matkami i ojcami, którzy kochali dobrze, źle, za mocno, za mało, mają swoje korzenie: rodziców skazanych na cierpienie bez wytchnienia z powodu tej rozłąki.

Tragedia, jeśli się nad tym zastanowić, której historia ma nieskończoną liczbę wersji. Jednym ze wszystkich jest Jak kochać córkę (Einaudi), wspaniała powieść Hili Blum, izraelskiej pisarki w swoim drugim teście literackim, bestseller w Izraelu przetłumaczony już na 18 krajów.„To nie jest autobiograficzne” - podkreśla. „Zacząłem pisać, gdy moja córka miała siedem lat i oczywiście martwiłem się o nią, tak jak dzisiaj. Ale wtedy byłam zasypana myślami o rodzicielstwie, które jest niezdolnością do przewidzenia skumulowanego wpływu tych relacji na dzieci i na nas samych, a także ciągłym sprawdzianem podejmowania decyzji.

Zastanawiałem się nad tysiącami sposobów, w jakie wyniki naszych wyborów mogą odbiegać od pierwotnych intencji i nad tym, jak by to było stać w miejscu w określonym momencie i patrzeć wstecz, zdając sobie sprawę, że coś przeminęło błędne, bez konieczności posiadania możliwości prześledzenia przyczyn. Pisanie było sposobem na zmierzenie się z moimi lękami” – mówi Blum, lat 52, mieszkający w Jerozolimie, redaktor literacki i bardzo biegły w prowadzeniu nas do otchłani, której najbardziej obawiają się rodzice: do błędu. Kierowani miłością i w imię słusznych im racji, popełniają najgorszą rzecz. Jak można kochać w tak rewolucyjny sposób i popełniać błędy? Strona po stronie, szczegóły tego, jak dzieci się kochają, ożywiają historię, która nas kwestionuje.

Odporność wspomnień

«Jest jeszcze jeden temat, który bardzo mnie martwił i była to odporność naszych wspomnień: chociaż byliśmy pierwszymi świadkami naszego dzieciństwa, w wielu przypadkach informacje z pierwszych lat życia są wynikiem mediacji i interpretacje. Chciałem zrozumieć, jak kompletna była nasza wiedza” – dodaje Blum, mama 17-letniej już córki. „Nie, nie sądzę, aby zagubienie się jako dorośli z rodzicami było bardziej powszechnym ryzykiem w naszych czasach. W porównaniu z przeszłością, dzisiaj dostrzegam większy stopień introspekcji w zachowaniu. Jesteśmy bardziej zmotywowani do diagnozowania, nazywania napięć emocjonalnych i otwartego stawiania im czoła. Nie wiem, jakie są skutki tej ciągłej świadomości psychologicznej, ale myślę, że jest to kluczowa rola rodziców. Czy to nas bardziej lub mniej przeraża? Czy to czyni nas bardziej zjednoczonymi jako rodzina? Odpowiedzi należą do ludzkości, która jest oczywiście zróżnicowana” – precyzuje.

Matka Leah w powieści w końcu odnajduje córkę, która zerwała więzi z rodziną.Czy jest sposób, aby temu zapobiec i nadzieja na powrót do zdrowia? „Och, gdybyś wiedział. Myślę, że na tym polega istota bycia rodzicem: nigdy nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutków naszych działań” – podsumowuje.

Czas i gojenie się ran

W oddali gromadzi się cisza. Czasami żywią hipotezy na temat przyczyn (dziedzictwo niesprawiedliwie podzielone między dzieci, wymuszone wybory narzucone przez młodych ludzi), czasami ewoluują w relacjach rządzących się tylko formalnościami. „Kiedy poziom konfliktu jest szczególnie wysoki, nieodwracalne zerwanie jest nieuniknione. Sytuacja nie różni się jednak zbytnio od przeszłości. We Włoszech relacje rodzinne inspirowane są modelami opartymi na kryteriach tradycjonalistycznych, które nie zachęcają do zmian. Jednak pewien stopień konfliktu międzypokoleniowego jest nie tylko nieunikniony, ale wręcz funkcjonalny dla podboju autonomii dzieci” – precyzuje Ivana Castoldi, psychoterapeutka, od lat działająca w Centrum badania i terapii rodzin im. Szpital Niguarda w Mediolanie i autor książki Język ciszy (Feltrinelli).

„Skruszeni” rodzice i „wściekłe” dzieci

«Zawsze spotykałem wielu „skruszonych” rodziców lub „wściekłych” dzieci. Prawie wszyscy dręczeni poczuciem winy i chętni do naprawienia zerwanej nici, ci pierwsi; wymagających i niezdolnych do zaakceptowania krzywd dorosłych, sekundantów. Często rodzice wraz z wiekiem dostrzegają poczucie niepowodzenia nie do zniesienia, w związku z którym proszą o pomoc. Niestety, niechęć nie zawsze mija z czasem. Rzeczywiście, czasami rany stają się gangrenowe, ale poczucie winy można ukoić, właśnie dlatego, że rodzice często popełniali błędy w dobrej wierze. Z drugiej strony potrzeba dużo dojrzałości, żeby wybaczyć rodzicom.

Pamiętam zrozpaczoną matkę, która przez nieustępliwość męża straciła swoją jedyną córkę. Dziewczyna, obiecująca studentka, zaszła w ciążę z żonatym mężczyzną, który natychmiast ją porzucił.Kiedy poprosiła rodziców o pomoc, ojciec wyrzucił ją z domu w obecności niemej matki, zawsze uległej despotycznemu mężowi, którego reakcji się obawiała. Ta kobieta patrzyła, jak jej córka wychodzi z domu w stanie paniki, którą później opisała mi na sesji, płacząc obficie. Potem szukał jej przez tygodnie, ale nikt nie był w stanie ani nie chciał przekazać jej żadnych wiadomości. Matka wciąż jest niepocieszona, ale ostateczny finał tej historii nie jest znany: dlatego nie poddawajmy się!” dodaje.

Rodzice, którzy pochłaniają swoje dzieci

Mówi się, że u podstaw tych błędów często leży miłość, za dużo miłości. "Ręka! Miłości nigdy nie jest za dużo, jeśli jest miłością; chyba że jest mylona z potrzebą posiadania i kontroli. Tak się składa, że z miłości, poczucia ochrony i poszukiwania dobra innych przemyca się manipulacje, szantaż emocjonalny i poczucie winy, które dotyczą przede wszystkim dzieci. To nie tyle oni walczą o emancypację dorastając, ale rodzice częściej nie potrafią się wyemancypować od swoich dzieci.Mają tendencję do ich powstrzymywania, pochłaniania. Kochać to dawać przestrzeń, a jeśli dzieci nie pójdą w ślady rodziców, będzie to oznaką sukcesu edukacyjnego. Z tego powodu wielu młodych dorosłych może przerwać dialog i zacząć okazywać pewien dystans emocjonalny. Trudno je odzyskać, ponieważ są duże i bronią swojej tożsamości aż do miecza. Tam, gdzie to możliwe, trzeba wejść w perspektywę prewencji: to znaczy lepiej w porę zaangażować się w poradnictwo rodzicielskie, niż wysyłać dzieci na terapię » precyzuje Castoldi, wskazując palcem na oczekiwania rodziców jako przyczyny wielka szkoda.

Nie ma trudnych dzieci

«Teraz obalimy teorię „trudnego” dziecka, alibi często używane do ukrywania trudności zamiast dorosłych. Nie ma trudnych dzieci, z którymi nie można sobie poradzić. Dzieci i młodzież komunikują się poprzez zachowania, które dorośli muszą nauczyć się rozszyfrowywać.Niestety rodzina w naszym społeczeństwie jest często źródłem cierpienia, ponieważ wciąż jest postrzegana jako mały hierarchiczny system, rządzony logiką władzy, która tworzy więzi uważane za nierozerwalne” – dodaje Castoldi, wielbiciel książek Philipa Rotha i filmów Woody'ego Allena . „Sposób pojmowania więzi rodzinnych w kulturze żydowskiej jest podobny do naszego. Dzieci są kształcone z zasadami, winą i kontrolą przez rodziców, którzy nigdy się nie poddają. W wielu pracach tych autorów jest tyle materiału do refleksji» – podsumowuje.

A propos refleksji, przejdźmy teraz do poezji, miejsce kultywowania nadziei jest nadal legalne. I kto wie, czytając pierwsze wersy Bielunia, ktoś postanawia skrócić dystans:

Ale ja nie chcę odchodzić w ten sposób,
zostawiając wszystko tak jak zastałem
w tej nudnej geografii, która przypisuje
skutek przyczynie i jedno i drugie poddaj się pokornej staranności interpretacji.

Patrizia Cavalli, która niedawno zmarła, napisała je i dała nam, nie przewidując, jak to bywa z rodzicami, ewolucji, do której przeznaczona jest miłość, lęki i błahe oszustwa.

Interesujące artykuły...