Valeria Golino: „W końcu jestem antagonistą”

Włoskie gwiazdy

Są tacy, którzy uwielbiają dzielić świat na kategorie: Biało-czarny; piękny brzydal; przyjaciel / wróg. Są też ludzie tacy jak Valeria Golino, zdolni do życia w sprzecznościach, jak niewielu innych. Jego spektakularna kariera, jakieś dziewięćdziesiąt filmów jako interpretator między autorstwem a przebojem, wyreżyserowane przez twórców filmowych o różnych stylach, kulturach i gatunkach, którzy ją przyszyli role na antypodach: burżuazyjna i proletariacka, namiętna i wyrachowana, femme fatale i krucha dusza, transgresywna i zrównana.

Dwa ważne testy reżyserskie, amerykański przerywnik, w którym zagrała w pierwszej kategorii, jedynej włoskiej aktorce, która dwukrotnie zdobyła puchar Volpi. Moglibyśmy trwać długo. Szkoda, że pierwsza zstąpiła z piedestału, z charakteru i wykształcenia chroniona przed świętowaniem siebie, bardziej zainteresowana szukaniem okazji, które łaskoczą jej ciekawość. Ponieważ Perla by Let me go autorstwa Stefano Mordini (w sali od 8 października dla Warner Bros) ze Stefano Accorsi i Mayą Sansą. Para teraz w separacji - Accorsi ma nową partnerkę, Serenę Rossi, i dziecko w drodze - która straciła jedyne dziecko wiele lat wcześniej i skontaktuje się z nią lokator ich starego weneckiego mieszkania. Postać spoza pudełka, mówi Golino.

Wreszcie antagonista

Przedstaw to nam.
Fascynujące do niepokojących. Poza przyjemnym wyglądem i manierami ma swoje własne nieprzyjemności, podążające za śladami. Jest w stanie być zwiastunem szokujących wiadomości niemal niewinnie, spowodować pęknięcie w życiu ludzi, którzy przeżyli tragedię, ale poszli dalej. Rzadko mogłem grać antagonistą. To był jeden z powodów, oprócz pomysłu pierwszej pracy z Mordinim, drogim przyjacielem, który skłonił mnie do zaakceptowania tego… Nie, nie chcę tego mówić.

Który?
Wyzwanie. Nie mogę go już znieść. Musi być użyty do czegoś innego. Powiedzmy, że przy tej okazji wydawało mi się, że mogłem zrobić coś innego.

Znalazłeś się w Wenecji podczas listopadowego wezbrania …
Straszna katastrofa, prawdziwa klęska dla miasta, dla żyjących w nim Wenecjan i dla Włochów. Z całym moim szacunkiem i empatią zrozumiałem, o co mu chodzi. Uważam, że nasz film potwierdza wyjątkową siłę miasta. Kino to obraz. Ta metafizyczna atmosfera, te budynki, ta przepych zanurzona w wodzie już sama w sobie sprawia, że wkraczasz w wymiar tajemnicy, abstrakcji, która ułatwia uwierzenie w opowiadane historie.

Gotowy, by mnie oczarować

Gotów uwierzyć, czy to właśnie popchnęło Cię do kina?
Tak, sięgaj po wszystko, co może pochodzić ze świata, nawet jeśli tego nie rozumiesz. Nie oznacza to, że naprawdę w to wierzy, ale pomaga wejść w możliwość historii. To jak skok wiary. Zawsze jestem gotowy, by zostać oczarowany, zmienić zdanie, nawet w życiu. Jestem agnostykiem pełnym wątpliwości. Dla nas, aktorów lub gawędziarzy, ciekawość jest głównym źródłem: jeśli ją stracisz, jest to problem.

Z Pozwól mi odejść zamknąłeś Wenecję 77. Jak to było być tam?
Bardzo się cieszę, że mogłem być częścią tego, mam nadzieję, wyjątkowego wydania. Wydawało mi się niezwykłe, że my, Włosi, pierwsi tak bardzo dotknięci wirusem, kiedy nikt nie wiedział, co i jak zrobić, byliśmy w stanie zorganizować wspaniały festiwal. Chapeau.

Tutaj, Covid. Jak doświadczyłeś zamknięcia?
Na początku blokady byłem zajęty pisaniem adaptacji z moimi współautorami, którą musieliśmy dostarczyć. Potem wszedłem w rodzaj letargu umysłu. Nie znaczy to, że było źle. Rodzaj zawieszenia czasu, jak zrzeczenie się odpowiedzialności. Powiedziawszy to, nie miałem pojęcia, że to kobieta płaci złotem przez trzy miesiące.

I teraz?
Wracam do pracy nad powieścią The Art of Joy Goliardy Sapienzy, książką kultową, z którą bardzo trudno się uporać.

Upadaj i wstań

Rozumiem, że nie chcesz niewłaściwie używać słów, ale jeśli to nie jest wyzwanie, jak chcemy to nazwać?
To jak jazda na trójgłowej bestii, która chce mnie powalić, kontynuacja. A ty upadasz, upadasz, potem wstajesz, cofasz się. Mojej producentce Violi Prestieri udało się zdobyć prawa do tej książki, o które wielu chciało, myślałem o nakręceniu o niej filmu. Po czterech lub pięciu miesiącach zdałem sobie sprawę, że nie możemy, powinniśmy zniekształcić powieść. Postanowiłem zrobić z tego serię. W ośmiu odcinkach.

Czy to będzie twój następny reżyser?
Tak, scenariusz odcinka pilotażowego piszę z moimi wiernymi przyjaciółmi Francescą Marciano i Valią Santella. Teraz szukamy czwartego scenarzysty i chłopca. Zrobiliśmy to również dla Euforii. Zaangażowany mężczyzna, Walter Siti, miło też mieć inne spojrzenie. Bohaterka Modesta to wyjątkowa postać w literaturze nie tylko włoskiej. Kobieta bez poczucia winy, bez psychoanalizy, po prostu rodzaj dziwoląga. Typ postaci, która zarówno w literaturze, jak iw kinie prawie zawsze tworzyła mężczyzn. Zamiarem jest kręcenie w przyszłym lecie.

Czy twój sposób bycia aktorką zmienił się, odkąd wyreżyserowałaś?
Nadal podoba mi się sposób, w jaki patrzą na mnie inni reżyserzy, lubię sposób, w jaki mnie odkrywają, uwielbiam polegać na sobie. Moim pierwszym odruchem jest ciekawość innych. Jeden z powodów, dla których jeszcze nie pojechałem. Nawet jeśli nie jest powiedziane, że tego nie zrobię: kiedy pojawi się odpowiednia dla mnie rola, to się stanie.

Lubicie się znowu widzieć?
To zależy. Ogólnie rzecz biorąc, musisz być na tyle dobry, aby zapomnieć, że to, co oglądasz, to ty, za każdym razem, gdy masz małe wstrząsy, twoja twarz, twoje ciało zmieniają się z czasem i zdajesz sobie z tego sprawę, kiedy widzisz siebie na filmach. Ale staram się nie wyrzucać swoich obaw na innych.

Wydaje się, że jest wspaniałym źródłem inspiracji, zwłaszcza dla niektórych kolegów. Jak opowiedziała Jasmine Trinca, bohaterka swojego Miele, świeżo po debiucie reżyserskim. Czy jesteś tego świadomy?
Uwielbiam komplementy za nawet najbardziej niepoważne rzeczy. Wzmacnia mnie szacunek innych, witam ich z życzliwością i wdzięcznością. Ale to nie jest coś, co mnie uspokaja, wątpliwości królują, nadal czuję się nieadekwatny. Jeśli chodzi o Jasmine, uwielbiałam być moją mamą. Spodziewałem się więcej krwi, byłem zaskoczony stylem, rygorem. Alba (red. Rohrwacher) wydała mi się najlepsza, cudowna.

Wujek Enzo

Twoje zobowiązania jako aktorki?
Skończyłem pierwszy film fabularny Micheli Cescon, Blue Eyes, film gatunkowy bardzo mocno jej autorstwa. Jestem złodziejem. Na straży stoi Jean-Hugh Anglade. Potem kraina dzieci Claudio Cupelliniego, w której jestem czarownicą. I nadchodzi Fortuna, która pojedzie na Rzymski Festiwal, debiut utalentowanego chłopca Nicolangelo Gelorminiego. I będę w nowym filmie Mordiniego, The Catholic School, opartym na powieści Albinatiego.

Co myślisz o nowych zasadach rozdania Oskarów?
Wybierz maskę, ale nie kaganiec. Jestem kobietą o precyzyjnych opiniach, chcę, żeby coś się zmieniło, równe prawa dla wszystkich, nawet w kinie. Ale nie można narzucać reguł sztuki. To bardzo niebezpieczne, po drodze nie zgadzam się co do treści. I chcę móc to powiedzieć swobodnie.

W ostatnich dniach wyjechał jego wujek Enzo Golino.
Był naszym żywicielem rodziny, starszym bratem mojego ojca. Wyjątkowa osoba. Był ze mnie bardzo dumny. Po moich pierwszych sukcesach L'Espresso zadedykowało mi okładkę. Był zastępcą dyrektora, powiedział mi, że kiedy zaczęli o tym rozmawiać na spotkaniu, wyszedł z pokoju. „Nie mam z tym nic wspólnego, chcę, żebyś wiedział” - powiedział mi. Będę tęsknił.

Interesujące artykuły...