Miłość królowej Elżbiety II do zwierząt

Spisie treści

Dlaczego królowa Elżbieta tak bardzo kochała zwierzęta? Ona, uczona przez wszystkich do kontroli odkąd była małą dziewczynką, a potem sama reedukowana do jeszcze surowszej dyscypliny, stała się miękka, pobłażliwa, ekspansywna w stosunku do swoich psów i koni.

W scenariuszu pogrzebu dla trzech faworytów została wyznaczona rola.

Czarny kucyk, 15-letnia Emma, pojawił się u boku procesji, gdy przekraczała bramy posiadłości Windsor, nieruchoma i łagodna, tak jak była ze swoją panią i hodowczynią, zdolna do trzymaj ją w kroku do 93 lat.

Muick i Sandy, dwa corgi, zamiast tego czekały na trumnę pokrytą kwiatami i klejnotami przed rodzinną kaplicą.

Scenarzysta własnego pogrzebu zgodnie z królewską tradycją, królowa Elżbieta również chciała tutaj prześledzić ścieżkę swojego dziedzictwa, ustawiając za sobą ludzi i nie-ludzi.

Jak wykluczyć Emmę, Muicka i Sandy z ceremonii pożegnania, reprezentujących setki innych życiowych partnerów ukrywających się między dwoma stuleciami? Któż – jeśli nie armia jej zwierząt – był w stanie ją pokochać (lub nie pokochać) nie patrząc na berło czy insygnia na mundurze? Nie dbając o kolor jego krwi i rubinów, być może nienawidząc tego dziwnego, cętkowanego futra, które otaczało egzotyczny aksamit płaszczy?

Niezależnie od tego, czy jest to ostatni władca imperium, w którym słońce nigdy nie zachodzi, czy bezdomny dżentelmen nocą na chodniku, darem zwierzęcej miłości jest ta przejmująca bezinteresowność, która uderza jak strzała, przechodząc przez jedno spojrzenie, które nie mrugać i nie zna półcienia ironii.I nie akceptuje oderwania, nie może zrozumieć porzucenia.

Umrzeć – pisze Wisława Szymborska – kotu się tak nie robi. „Coś tu się nie dzieje / tak jak powinno. / Ktoś tu był, był / potem nagle zniknął / i uparcie nie ma go”. To kot czekający w pustym mieszkaniu, po szperaniu w szafach i pod dywanem, obmyślający małą zemstę, kiedy w końcu „on” powróci, by jak zawsze zapełnić pokoje: „Wtedy się dowie / czego nie robisz to z takim kotem. / Podejdziemy do niego / jakby naprawdę / nie miał na to ochoty, / powoli, / na bardzo obrażonych łapach. / I na początku żadnych podskoków i/pisków».

Witana przez miliardy telewidzów na żywo, w towarzystwie podmiotów w kolejce, uhonorowanych ukłonami koronowanych głów i demokratycznych głów państw, Elżbieta musiała się uśmiechnąć na myśl o tych trzech zdezorientowanych, być może zniecierpliwionych gościach, którzy szukając tylko barwy jej głosu, precyzyjnego odgłosu kroków na schodach, tej sylwetki, która ostatnio delikatnie się wygina.

Czy doświadczyłeś na własnej skórze lojalności i przywiązania jednego ze swoich zwierzaków? Napisz do nas na [email protected]

Wszystkie artykuły autorstwa Barbary Stefanelli

Interesujące artykuły...