Matteo Martari: „Przystojny chłopak? Ale jeśli jestem aligatorem ”

Spisie treści
Włoskie gwiazdy

Aligator błąka się we mgle, między kanałami, z czapką na głowie i wiecznie palącym się papierosem. Próbuje naprawić zło otrzymane od kogoś innego, biorąc pod uwagę, że za to, co wycierpiał - 7 lat więzienia bez popełnienia przestępstwa - nie ma lekarstwa. Nie boi się stawić czoła zgniliznie, która czai się w bogatej weneckiej prowincji; dużo, stracił już wszystko. W swoich przygodach, zawsze na granicy legalności, towarzyszy mu przyjaciel, także były skazany, partner i bliski współpracownik w przedsięwzięciu obrony tych, którzy już nie mają głosu. Były muzyk bluesowy, przypadkowo prywatny badacz, Marco Buratti (pseudonim pochodzi od nazwy grupy, w której śpiewał, Old Red Alligators), bohater powieści noir paduańskiego pisarza Massimo Carlotto, wreszcie pojawia się w telewizji w seria L'Alligatore, na RaiDue od 25 listopada (i jest już w RaiPlay). Pod względem atmosfery, języka, tego, jak opowiadane są same postacie, jest to zupełnie inny serial kryminalny od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni.

Aligator Matteo

Zinterpretować bohatera jest Matteo Martari, 36 lat, z Werony. Po latach pracy jako modelka dla znanych marek i po wielu rolach w kinie i telewizji (La Dea fortuna, I Bastardi di Pizzofalcone, Don't lie, Beautiful to die for), tutaj po raz pierwszy jest absolutnym bohaterem. Wielkie wyzwanie, któremu był w stanie się podjąć. Kiedy spotykamy się na WhatsApp, Matteo nie ma już brody i rozczochranych włosów aligatora. Jest już na planie nowej serii medycznej Rai, której akcja rozgrywa się w latach sześćdziesiątych w Turynie, w czasie pierwszych przeszczepów serca. Zdecydowanie inny świat.

Aligator to postać z pogranicza. W więzieniu zyskał dobrą reputację dzięki swoim umiejętnościom mediacyjnym, które pozwoliły mu przetrwać i budować relacje. Idzie ramię w ramię z ludźmi o silnych poglądach, nawet jeśli ich nie wykorzystuje. I ma swoją własną etykę, osobistą i surową. Złożona rola. Jak się przygotowałeś?
Znałem thrillery Massimo Carlotto i aligatora, udręczonego człowieka, ani dobrego, ani złego, zawsze lubiłem. Jest ofiarą niesprawiedliwości i szuka sprawiedliwości dla innych. Cierpiał w więzieniu, żeby nie zdradzić przyjaciela, stracił też miłość. Przygotowałem go, dokładnie go studiując. Produkcja wynajęła nam teatr i codziennie ćwiczyliśmy, z obsadą, na pełny etat, jakbyśmy musieli wyjść na scenę. Wszystkie postacie z serii są wieloaspektowe, mają wiele lektur. Zostali dobrze zrozumiani, zajęło to trochę czasu. Dyrektor Daniele Vicari prowadził nas w tej podróży, to było szczęście.

Jak udało Ci się zająć tę przestrzeń? W serialach telewizyjnych czasy są zwykle skompresowane.
Jeśli możesz kręcić z jasnymi pomysłami, ponieważ wykonałeś już świetną robotę, usprawnij fazę wdrażania, idź gładko. To zadziałało dla aligatora.

Kadencja wenecka już to ma. Ułatwi to.
To jedyna rzecz wspólna dla mnie i aligatora. To nie jest tanie, stawia mnie w wygodnej sytuacji. Veneto to mój język ojczysty i za każdym razem mnie ekscytuje. To było dla mnie naturalne, że tak mówiłem. W pozostałej części musiałem jednak dużo pracować. Na przykład spacer; najpierw próbowałem się schylić, ale to nie zadziałało, potem trochę pokuśtykałem, to też się nie udało. O ile znalazłem właściwe tempo, trochę się kołyszę.

W wieku 36 lat główna rola. Spodziewał się tego?
Niczego się nie spodziewałem. Cieszę się, że tak było, chociaż wiem, że jest dużo oczekiwania, fani Massimo Carlotto są gotowi mnie osądzić i czuję się trochę niespokojny. Ale kto nie byłby na moim miejscu? Dodam, że gdyby Marco nie miał u boku innych postaci, takich jak Beniamino Rossini, jeden z ostatnich przedstawicieli starego mediolańskiego podziemia, nigdzie by się nie ruszył. Rossini, którego poznał za kratkami, to więcej niż pomocnik. Jest przyjacielem, którego Alligator woła o pomoc, jest niezbędny w rozwiązywaniu spraw, wszyscy potrzebujemy zaufania, współpraca jest niezbędna.

Pracowałeś jako model. Kiedy zdałeś sobie sprawę, że twoim sposobem jest aktorstwo?
Nie do końca tak było. Kiedy byłem dzieckiem i jechałem na wakacje z rodzicami, pisaliśmy wraz z przyjaciółmi scenariusze i robiliśmy własne programy dla mam i tatusiów. Już lubiłem grać, ale nie mogłem sobie pozwolić na naukę w szkole teatralnej. W liceum chodziłem do szkoły hotelarskiej: po skończeniu znalazłem pracę jako piekarz w Weronie, aw piekarni pracowałem do 21 roku życia. Chciałem być niezależny. Potem przeniosłem się do Mediolanu, aby pracować jako kelner, aw „mojej” restauracji często przychodził na kolację agent mody i przekazywał mi kontakty. Więc zacząłem.

Więcej wybiegów czy reklam?
Reklama. Nie czuję się swobodnie na wybiegu, kiedy idę wyglądam jak wahadło, trochę się mylę.

Dużo zarobił.
Nie przesadzajmy! Ale nie zrezygnowałem z marzenia o aktorstwie. Tak więc, gdy tylko miałem środki, zapisałem się do szkoły teatralnej Quelli di Grock w Mediolanie. Inaczej bym tego nie zrobił. Ale moda nie tylko dała mi szansę studiowania aktorstwa. Pozwoliło mi również podróżować po świecie i uczyć się trzech języków: angielskiego, francuskiego i portugalskiego, także dzięki ówczesnej brazylijskiej dziewczynie. Niczego nie żałuję z tamtych lat.

Czy będzie świadomy, że jest przystojnym chłopcem, czy nie?
Szczerze mówiąc, nie. W moich kanonach piękna jest Vincent Cassel, na pewno nie ja. Nie zwracam szczególnej uwagi na swój wygląd, noszę ubrania, które mi dają na planie. Nie obchodzi mnie to, nie obchodzi mnie.

W szkole hotelowej nauczy się gotować. Jego specjalności?
Moja carbonara jest rzymskim dowodem. Jeśli chodzi o kuchnię mojego kraju, nie jestem zbyt mocny w dorszach. Ale moja wenecka wątroba jest znakomita.

Pasje poza planem?
Silniki. Odziedziczyłem go po ojcu, który zabierał mnie na rajdy. Mój kuzyn jest mistrzem żużla, specjalnością motocyklową z ramą przypominającą rower. Śledzę wszystko: Formułę 1, MotoGP, włoskie mistrzostwa prędkości. Ważne jest to, że jest silnik.

A „ludzka” pasja?
Chcesz wiedzieć, czy jestem zaręczona? Już od jakiegoś czasu nie są. Czuję się dobrze ze sobą, mogę żyć swoim życiem i nie narzekam. Jednak…

Jednak?
Człowiek nie jest sam.

Interesujące artykuły...