Złe związki - Jestem kochanką i jestem taka szczęśliwa. Albo nie?

Spisie treści

Droga Estero,

Jestem, jak to się dziś mówi, Twoją powracającą klientką, kochanką nie mogącą usiedzieć w roli kochanka, która miała przetasować karty i rzucić małżeństwo dla mężczyzny, nawet tego nie powiedzieć , on też jest żonaty i dużo starszy ode mnie. Napisałem do ciebie rok temu z pytaniem, czy miłość może być w niepełnym wymiarze godzin, a ty odpowiedziałeś mi tak, jak tylko potrafisz. Tylko kilka fragmentów twojej mądrości:

„Dlatego większość ludzi pozostaje w związku małżeńskim nawet w warunkach skrajnego niezadowolenia. Ponieważ oba są takie same.”

“ Chciałbym się powstrzymać, ale muszę też powiedzieć, że zarządzanie tym jest godne podziwu: nie dość, że jest prawie tak stare jak daktyle i jeśli jest bardzo młode, to wręcz doprowadza do rozpaczy . ”

“ I to, co pod Wezuwiuszem nazywamy papierem „i trzy”, również upada. Jestem stary, zapomnij o tym, nie zakochuj się.”

„Ludzie są lepsi na czacie, lepiej w większości nieobecni, lepiej ich nie mieć, pragnąć ich.”

Więc wracam tu po roku, żeby ci coś powiedzieć? Powiedzieć ci, że miałaś rację, Esther. Miałeś rację pod każdym względem. Po przeczytaniu i ponownym przeczytaniu i pochłonięciu Twoich słów oczami, umieściłem Twoją odpowiedź tam, wśród notatek na moim iPhonie, i w najstraszniejszych i najtrudniejszych chwilach przeczytałem ją i płakałem i śmiałem się jednocześnie, a na końcu cholera Esther, miałaś rację.

„Nie możesz być szczęśliwy za cztery, prawda?”

To mi napisałeś. I to właśnie robimy, jesteśmy "szczęśliwi" za cztery.

Jasne, dwóch jest tego świadomych, dwóch mniej, ale jesteśmy szczęśliwi. Dopasowanie wszystkiego do pudełka, odebranie mi wszystkiego, każda maleńka, nieskończenie mała chwila szczęścia: tego właśnie chcę.

Żonie, która się wszystkiego dowiedziała, powiedział, że nie, to bzdura, przemijająca rzecz, że już się nie widujemy i że nic takiego już się nie powtórzy. Ona (blondynka z pręgami, wysadzana klejnotami, owinięta w trzy czwarte żółtym płaszczem w tygrysy – ale co to za tak trzymane sześćdziesięciolatki?! Nie, żebym miała takie możliwości, żyłabym tylko i wyłącznie na Giorgio Armanim i niebieskie płaszcze i włosy od drogiego brązu, ale idealnego), biedactwo, ona w to wierzy (?!) i zaczęła wyjeżdżać od czasu do czasu na kilka dni, aby odwiedzić swoje dzieci, które mieszkają na zewnątrz – zwyczaj, który przerwała, gdy tylko wyczuła w okolicy zapach młodej samicy – gwarantując nam tym samym odrobinę wytchnienia i chwil dla nas dwojga. Ze swojej strony zatkałem każdy możliwy przeciek rodzinny, każdą uśpioną i niewypowiedzianą wątpliwość, po okresie przewrotów uspokoiłem wody i dusze, trzymam moją rodzinę z Mulino Bianco bardzo blisko, świadom głębokiego i braterskiego przywiązania, jakie darzę mój mąż.

Moja terapeutka w trochę surowej chwili powiedziała mi: C., on nigdy nie opuści żony, wiesz dlaczego? Bo jesteś pięknym Manolo (Blahnik, red.), w satynowym, z kryształkami, 1075 euro wydanych w najdroższym i najbardziej ekskluzywnym butiku w mieście, co robi szaloną kostkę i sprawia, że jesteś cudowna na każdej kolacji czy imprezie, na której ją założysz . Ale chcesz założyć jego żonę, De Fonseca, stary, zniszczony, wytarty pantofel w kropki, ale miękki i wygodny, przylegający do stopy, bo Manolo uformował się na nim po kilku godzinach, raz euforia i pijaństwo, no cóż rzuciłbyś nim o ścianę, a przy kolacji marzysz o chwili, w której założysz De Fonsecas.

Metafora fabryki butów na bok, pomyślałem, tak jest i u mnie jest tak samo. Cholera, chcę tego wszystkiego: chcę dreszczyku Manolo, namiętnej, zmysłowej i fabularyzowanej miłości, chcę literatury, chcę dzikiego i pierwotnego seksu, chcę żarów, westchnień, udręki – ale chcę też De Fonseca, Chcę komfortu, chcę komfortu i zgodnego, ciepłego poczucia domu.

I dlatego Ester, zbyt wiele słów, by powiedzieć ci może, że mój kwadrat, jeśli może istnieć, myślę, że go znalazłem, bez cynizmu i chłodu, który, o ile się da, ujawnić z tych kilku linijek , w ogóle do mnie nie należy. To jest mój sposób bycia w świecie i przetrwania, odczuwania i oddychania bez bezdechów w tej chwili.

Dziękuję za wszystko, za każde słowo, poprzednie i przyszłe, jak zawsze.

Uścisk,

C.

Odpowiedź Ester Viola

Drogi C.,

Kapcie, Manolo Blahnik (ale lata 90. już za nami), garnitury i płaszcze od Armaniego z tygrysem.

Tyle literatury, żeby nie przechodzić do sedna. Przynajmniej tutaj bądźmy szczerzy, C.

Oprócz gwarancji kochanka, chciałbyś mieć nawet prerogatywy zdradzanej żony. To znaczy, że wieczorem wraca do domu, do domu do ciebie. I ile żądań, ty też.

Zawsze dręczy mnie ta historia, że my kobiety – po trzydziestce, czterdziestce, pięćdziesiątce – wciąż musimy trzymać się kredensu z dżemami. Czy wielkie „ale kogo to obchodzi, wciąż z tymi historiami” nigdy nie nadchodzi? Dlatego dranie wszędzie nas wyprzedzają. Małe znaczenie dla miłości, najpierw reszta, najpierw oni.

W międzyczasie, jak się masz? Po co ten piękny list, skoro kość równowagi została już rzucona? Aby być odpowiednim, nieco niesławnym kochankiem, trzeba nim być i trzeba się tam urodzić, kto nie jest odcięty, niech o tym zapomni. Właściwie, zamiast bawić się zabawnymi rogami, jak Bóg nakazuje, nadal wydaje mi się, że jesteś na płyciźnie epokowego dramatu: dlaczego nie możesz mieć wszystkiego, absolutnie wszystkiego?

To czytam między wierszami.

Nie można mieć wszystkiego, bo wszystko nie istnieje. Dwie strony szczęścia są powszechnie znane. Po węglach przychodzi pokój – pokój jest z pewnością jednym ze szczęścia miłości, a jednak zapierającym dech w piersiach. Powoduje też otyłość. Zmusza do szukania gdzie indziej.

Ale rozumiem też twoje narzekania. Miłość nie znosi nieobecności i podziałów, kochanek chce być kochankiem, ale do pewnego momentu. Ale – zróbmy cały sen, wyobraźmy sobie siebie razem – zawsze tam traficie: kolejna lodówka dla dwojga, szlafrok na łóżku, trzysta pięćdziesiąt „co dziś zjemy?” rocznie.

«Nam to się nie przydarzy» – mogły powiedzieć nowe gołębie. Ale co nie powinno się zdarzyć? Stać się dwojgiem, którzy dobrze się znają? Jak skała może powstrzymać morze widywania się każdego dnia? Ale podziękuj swojemu mężowi, który pozostaje kowadłem, pośrednikiem w tajnych emocjach. Bez niego cały ten Disneyland nie byłby nawet możliwy.

Miłość dąży do normalności, C.– Nie wiem, jak inaczej wytłumaczyć wielką tajemnicę życia, która rujnuje pary. Już powiedzieliśmy: banalność, bezpieczeństwo, antycypacja, inne powtarzalne i mało inspirujące rytuały. Znudzenie się rzeczami, które nigdy się nie zmieniają, służy przetrwaniu gatunku. Bez nudy byśmy umarli. Adrenalina w ogromnych dawkach łamie serce.

Nikt nie umiera z powodu małżeństwa. Mężczyźni, lepsze zwierzęta i lepiej wykształceni w społeczeństwie, wkrótce nauczyli się utrzymywać sobie nawzajem żony i kochanki bez nadmiernego rujnowania rezydencji i kont bankowych. Zapewne zauważyłeś, że samce nie są skłonne do separacji, co jest niebezpieczną i poniżającą praktyką. Nie wspominając już o bezużyteczności.

Drogi C., ale ty już to wszystko wiedziałeś. I tak naprawdę mówisz mi, że stare pytania masz za sobą i że jesteś – jesteś – tak dobry, że nawet taki.

Dlaczego piszesz do mnie w tym celu, żeby mi powiedzieć, że jesteś względnie szczęśliwy i to ci wystarczy, mam rację?

Interesujące artykuły...